Ilość wejść na stronę106229
Misjonarze piszą
Agata Giełczyńska - misjonarka z Filipin pisze
FILIPINY
Filipiny to kraj wyspiarski położony w Azji. Choć składa się z ponad 7 tysięcy większych i mniejszych wysepek, za główne uważa się : Luzon, Visayas oraz Mindanao.
Kraj ten pełen jest kontrastów, które widać szczególnie w większych miastach, gdzie żyją obok siebie ludzie bardzo bogaci i bardzo biedni. Spacerując ulicami mijamy wiele supermarketów i galerii handlowych, a także maleńkie sklepiki, pralnie czy warsztaty mechaniczne, będące najczęściej rodzinnym interesem. Na ulicach pełno jest sprzedawców owoców, wody czy zwykłych ściereczek. Nie każdy ma miejsce na rozwój interesu, dlatego wielu ludzi po prostu maszeruje ulicami nawołując potencjalnych klientów.
Spacer ulicami miast do przyjemnych nie należy. Raz- jest strasznie gorąco, bowiem temperatura już od rana przekracza 30 stopni Celsjusza, dwa- panuje tu straszny ruch i gwar, trzy – jako pieszy nie masz żadnych praw. Ulice, szczególnie w godzinach szczytu są zakorkowane do tego stopnia, że nie ma szans przesmyknąć się obok samochodów. Tu nikt nie ustępuje pierwszeństwa, tu nikt nie stosuje się do znaków, sygnalizacji świetlnej czy też nakazów policjantów. Pieszy nie czeka, aż jakiś miły kierowca przepuści go na pasach, bowiem to się nie zdarza. Trzeba po prostu przebiec na drugą stronę ulicy i uważać, by nic nas nie przejechało, gdyż kierowcy wcale nie zwalniają.
Choć może wydawać się to niezwykłe, bardzo mało ludzi podróżuje tu na piechotę. Być może dlatego, że jazda „komunikacją miejską” jest bardzo tania. Owa „komunikacja miejska” to tak zwane jeepne’y i motorella, które zatrzymują się w każdym miejscu, gdzie sobie tego zażyczymy. Wystarczy pomachać ręką, bez względu na to czy znajdujemy się na środku skrzyżowania, na przejściu dla pieszych czy pod sklepem. Tak samo jest z wysiadaniem. Nie ma wyznaczonych przystanków, toteż wystarczy zastukać i kierowca zatrzymuje się tam, gdzie jest – czy to rondo, czy środek ulicy. Nieważne też, że 5 metrów wcześniej ktoś wysiadł. Nie, każdy ma tu prawo wysiadać i wsiadać nawet co kilka metrów.
OPOL
Filipiny, ze względu na ich położenie geograficzne, często nawiedzają tajfuny. W roku 2011 jeden z nich – Sendong – pozbawił życia i dobytku wielu ludzi. To właśnie dla ofiar tego kataklizmu powstało w Opol miejsce, w którym ludzie mogli zacząć wszystko od nowa. Wioska nosi nazwę Wioski Matki Bożego Miłosierdzia, a w jej powstanie zaangażowało się wielu dobrych ludzi oraz kilka zgromadzeń, w tym Księża Sercanie. Dzięki datkom z Polski i zagranicy, powstało tam już 550 domków, a prócz tego przedszkole, centrum zdrowia czy szwalnia.
W przychodni pracują wolontariusze, w tym pani Kate, która jako jedyna ukończyła szkolenie medyczne. W większości przypadków pacjenci mogą liczyć tam na podstawową pomoc, np. przy opatrzeniu ran, zmierzeniu ciśnienia, natomiast jeśli sprawa jest poważna, odsyłani są do szpitala.
Przedszkole na początku mieściło się w maleńkim domku, lecz od dwóch lat ma nowy budynek, który także powstał dzięki ofiarom dobrych ludzi. Jedna salka jest jeszcze do urządzenia, bowiem prócz stolików i krzesełek nic w niej nie ma. Zapisanych jest około setki dzieci, podzieleni są oni na 4 grupy, gdzie każda jest w przedszkolu po dwie godziny. W tym czasie dzieci uczą się piosenek czy alfabetu. W tym roku, dzięki pomocy Kolędników Misyjnych z Oleśnicy była możliwość zakupienia przyborów szkolnych oraz plakatów, którymi obdarowano obie przedszkolne salki.
Szwalnia świętowała kilka miesięcy temu swój pierwszy rok istnienia. Powstała z inicjatywy kilku pań, które postanowiły wziąć los w swoje ręce i zacząć zarabiać. Początki były niełatwe, szczególnie ze względu na brak maszyn do szycia. Ich zakup był poza możliwościami krawcowych, toteż z pomocą przyszło im jedno ze zgromadzeń zakonnych. Siostry pożyczyły paniom swoje maszyny, dzięki czemu praca mogła ruszyć. W szwalni szyje się właściwie wszystko: plecaki, torby, poduszki, ścierki, ubrania. Panie są mistrzyniami w przerabianiu starych ubrań na coś zupełnie nowego, przez co zmniejsza się koszt materiału. W tym roku, dzięki pomocy księdza Jacka Turka z podwarszawskiej parafii zebrano kwotę, która pozwoliła na zakup dwóch maszyn do szycia oraz potrzebnych materiałów. Te maszyny są teraz własnością szwalni, więc kiedy nadejdzie czas na zwrot pożyczonego sprzętu, szwalnia nie zostanie bez maszyn.
W wiosce ma miejsce wiele eventów, organizowanych przez różne firmy, przez wolontariuszy czy nauczycieli. Najczęściej wiąże się to z akcją dożywania i organizowania dzieciom czasu. Prócz takich jednorazowych spotkań, są również spotkania cykliczne: młodzieży, dorosłych czy dzieci. Co sobotę, w jednym z domków, organizowane są zajęcia dla dzieci. Przez dwie godziny dzieci mają okazję do wspólnej zabawy czy poznania czegoś nowego. Przez jakiś czas wplatana była w to katecheza, dzięki czemu dzieci miały szansę zaznajomienia się z historiami biblijnymi.
CAGAYAN DE ORO
Wspomniani już Księża Sercanie siedemnaście lat temu założyli w Cagayan de Oro dom dla wykorzystywanych seksualnie dziewcząt. Tego typu problemy na Filipinach nie są niczym nowym, lecz ze względu na więzy rodzinne, rzadko się o tym mówi, szczególnie, że najczęściej osobą krzywdzącą jest właśnie ktoś z rodziny: ojczym, brat, wujek… Mało przypadków jest zgłaszanych na policję, a jeśli już do tego dojdzie, ofiara wykorzystania nie ma powrotu do domu. To właśnie dla nich powstał Kasanag Doughter Fundation House – dom, w którym dziewczęta mogą poczuć się bezpieczne, próbować wrócić do normalności.
Obecnie w Kasanag przebywa 11 dziewcząt w wieku od 8 do 17 lat. Każda z nich może tutaj pozostać przez pięć lat. Oprócz pomocy psychologa, dziewczęta mogą chodzić do szkoły, a także zajmują się zwyczajnymi obowiązkami domowymi, takimi jak sprzątanie, gotowanie, uprawa ogródka.
Dziewczęta z Kasanag są bardzo dobrymi aktorkami, mają wspaniałe głosy i bardzo lubią śpiewać i tańczyć. Trzeba przyznać, że Filipińczycy mają doskonałe poczucie rytmu i szybko uczą się nowych układów choreograficznych. Z dziewczynami udało się przygotować kilka przedstawień, które zostały wystawione podczas większych spotkań. Choć na początku była trema, już po pierwszym przedstawieniu zaczęły się przygotowania do kolejnych. Takie teatrzyki również były doskonałą okazją do zapoznania ich oraz widzów z życiem św. s. Faustyny czy Matki Bożej.
Niestety, choć większość Filipińczyków uważa się za chrześcijan i katolików, mało kto zna podstawy naszej wiary, nie wspominając już o żywotach świętych czy innych obowiązkach wynikających z przykazań. Prócz tego, był także czas na zajęcia plastyczne, sportowe czy filmowe, które jak było widać, sprawiało dziewczętom wiele radości.
PANGANTUCAN
W Pangantucan – miasteczku w górach, mieszkają siostry karmelitanki misjonarki terezjanki, wśród których jest jedna Polka - s. Ola. Siostry zajmują się przede wszystkim duszpasterstwem- pomagają na parafii, uczą religii w szkole, organizują spotkania dla młodzieży. Prócz tego prowadzą one także internat dla dziewcząt z odległych górskich wiosek, które chcąc się kształcić, muszą chodzić do szkoły znajdującej się wiele kilometrów od swego domu. Internat jest bezpłatny, choć zdarza się, że niektórzy rodzice składają nań symboliczną ofiarę. W tym roku siostry otworzyły także katolicką szkołę podstawową przy parafii, a także centrum doskonalenia zawodowego, dzięki któremu szczególnie kobiety, mają możliwość podniesienia swoich kwalifikacji, nauczenia się jakiegoś zawodu, co pomoże im w zalezieniu pracy.
Pod opieką zgromadzenia znalazło się też pewne rodzeństwo, którego rodzice nie radzili sobie z ich wychowaniem. Dzieci chodziły głodne i brudne, zamiast do szkoły, cały dzień plątały się koło domu, toteż okazało się, że pięcioletni chłopiec nie zna kolorów, kształtów, nigdy nie trzymał w ręku ołówka, natomiast jego dwunastoletnia siostra nie radziła sobie z najprostszymi zadaniami z matematyki i ledwo umiała czytać. Po dwóch miesiącach codziennych zajęć z dziećmi widać było postępy. Do tego rodzeństwo przyprowadziło swoich przyjaciół, co zaś swoich i po kilku dniach powstało coś na kształt „świetlicy”. Dzieci prócz nauki miały czas na zabawę, rysowanie, mini katechezy, od czasu do czasu udało si ę je poczęstować czymś słodkim.
Pobyt na Filipinach nie był czasem straconym. Udało się zrobić wiele rzeczy, które przyniosły radość i pożytek innym. Czasem wystarczy tak niewiele, a czasem człowiek nie pomyśli, że można tak wiele. Co teraz? Zobaczymy…
Agata Giełczyńska – misjonarka świecka
Sanktuarium Bożego Miłosierdzia na Filipinach
Witajcie!
Jak zapewne wiecie, rok 2016 został ogłoszony Rokiem Miłosierdzia. Przy wielu kościołach powstały Bramy Miłosierdzia, ludzie pielgrzymują do Łagiewnik i innych miejsc kultu, by wyprosić potrzebne łaski.
Myślę, że każdy z Was wie, kim była siostra Faustyna, wiecie gdzie są Łagiewniki, być może niejeden z Was już tam był. Tutaj, na Filipinach kult Bożego Miłosierdzia także jest bardzo rozpowszechniony, a na wyspie Mindanao znajduje się niezwykłe sanktuarium.
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, bo o nim mowa, mieści się w miejscowości El Salvador i charakteryzuje się największą na świecie figurą Jezusa Miłosiernego! Na wysokim wzgórzu wybudowano olbrzymią statuę, która patrzy w dal. Figura prócz tego, że jest ogromna, w swoim wnętrzu, a dokładnie w punkcie, gdzie znajduje się serce, ma przeznaczone miejsce na Najświętszy Sakrament. By się do niego dostać należy wyjść po schodach, które są ukryte za wydobywającymi się z serca promieniami. Jedną stroną się wchodzi, drugą zaś schodzi, a porządku pilnuje strażnik. Nim strażnik pozwoli wejść po schodach do „serca Jezusa”, pielgrzymi są zobowiązani do obejrzenia prezentacji o s. Faustynie i Bożym Miłosierdziu.
Sanktuarium opiekują się polscy księża marianie, którzy odprawiają msze w kościele oraz spowiadają, dbają o porządek i oprowadzają pielgrzymki. Kościół, ma kształt koła, co ma przypominać Jezusa, a dokładnie Jego głowę, gdyż a na całości obwodu umieszczono koronę cierniową. Przy ołtarzu widnieją dwa piękne witraże ukazujące sceny z Ewangelii, tzn. o miłosiernym samarytaninie i miłosiernym ojcu (inna nazwa przypowieści o synu marnotrawnym). Tuż obok można zobaczyć figury św. s. Faustyny i św. Jana Pawła II, których imiona również wiążą się z rozpowszechnieniem kultu Miłosierdzia Bożego na cały świat.
Sanktuarium otoczone jest przepięknym, zadbanym ogrodem, pełnym zieleni i kwiatów. Idąc alejkami można pomodlić się przy figurze Matki Boskiej z Guadalupe czy Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz rzucić okiem na wspaniały widok, którym jest znajdujące się tuż obok morze.
Na Filipinach prócz Jezusa Miłosiernego, otoczone kultem są także figury Czarnego Jezusa z Nazareno oraz Dzieciątka Jezus, którego tutaj nazywają Señor Santo Niño. Święta ich obchodzone są w styczniu i związane z ogromnymi fiestami, procesjami i śpiewem, bez względu na to, czy ma to miejsce w mieście czy gdzieś na wiosce. Procesja z figurą maszeruje główną drogą, a za nią kroczy tłum wiernych, modlących się wspólnie i śpiewających pobożne pieśni. Potem jest uroczysta Msza Święta i najważniejsza część imprezy czyli… poczęstunek.
Pozdrawiam!
Agata Giełczyńska
Cagayan de Oro, 25.10.2015
Szczęść Boże
Serdecznie pozdrawiam z Cagayan de Oro!
To już drugi miesiąc, który spędziłam na Filipinach. Z tej okazji
chciałam napisać coś. Zacznę od tego, że jestem zdrowa, zadowolona, raczej zajęta i gdyby nie ten upał mogłabym stwierdzić, że jest tu bardzo fajnie. Upał niestety jest dla mnie zabójczy... coś strasznego... nawet w Afryce tak nie było… W porównaniu z tym, co jest tutaj , można stwierdzić, że w Afryce to chłodno było. Centrum naszej pracy misyjnej to Opolâ miejscowość około godziny drogi od Cagayan de Oro, gdzie powstała wioska Matki Bożej Miłosierdzia, w której mieszkają ofiary tajfunu Sendong z roku 2011. Dzięki pomocy różnych zgromadzeń zakonnych, a przede wszystkim dzięki działaniom i ofiarom dobrych ludzi z kraju i z zagranicy, mogły zostać wybudowane domy dla rodzin, które najbardziej ucierpiały.
Obecnie wioska liczy 550 domków i stale się rozwija. Posiada swoją przychodnię zdrowia, kaplicę oraz przedszkole. Wielu ludzi próbuje
rozwinąć własny interes, między innymi zakładając szwalnię czy małe sklepiki. Jest również pani, która wyrabia świeczki czy rodzina wyplatająca maty z bambusa. Swego czasu działała tu także piekarnia, niestety z powodu długów i braku porozumienia między pracownikami musiała zostać zamknięta. Mimo wszystko liczą na to, że uda nam się jeszcze wrócić do tego pomysłu. Moja praca na Filipinach jest zupełnie inna niż w Polsce, inna niż w Afryce, co mnie bardzo cieszy. Obecnie pomagam w szwalni, gdzie wraz z innymi paniami szyjemy poduszki, ścierki oraz inne rzeczy na które akurat jest popyt. Co sobotę organizujemy czas dzieciom w wieku szkolnym. Jest to kilka godzin wspólnej zabawy, gdzie dzieci poznają coś nowego, mogą też rysować, zagrać w ciekawe gry czy posłuchać historii lub obejrzeć książki. Raz w miesiącu odbywa się spotkanie z grupą młodzieży, podczas którego przedstawiamy im postać wybranego świętego. Do każdej prezentacji dołączone są zadania aktywizujące, a pod koniec mamy wspólną modlitwę.
Poza tym... raz w tygodniu przygotowuję zajęcia w przedszkolu. Traktuję to nieco jak zajęcia "pokazowe" bowiem oprócz dzieci i nauczycielek towarzyszą nam mamy, które albo siedzą w sali, albo stoją na zewnątrz przyklejone do okna. To tutaj normalne, choć nie powiem, ażeby nie było to krępujące... Mimo to cieszę się, że udało mi się do przedszkola dostać, a przez te zajęcia chce pokazać nauczycielkom, co można zrobić, choć nie ma za wiele materiałów. To przedszkole, to całkiem nowe miejsce, niedawno obchodzono drugą
rocznicę jego istnienia. Do tej pory zajęcia odbywały się w jednej sali, natomiast od września do użytku oddano drugą salkę, w której jak na razie nie ma nic prócz stoliczków i tablicy, toteż dzieciaki za dużo czasu i możliwości do swobodnej zabawy nie mają. Mimo to dzieci są bardzo chętne do współpracy, zainteresowane czymś nowym, innym niż tylko siedzeniem w ławeczkach i powtarzaniem alfabetu. Widać, że wspólna zabawa i śpiew sprawia im przyjemność. Na tę chwilę kończę. Raz jeszcze gorąco pozdrawiam z upalnych Filipin.
Z Bogiem
Agata Giełczyńska
Sacred Heart Congregation
Aluba, Macasandig,
P.O Box 0323
9000 Cagayan de Oro City
Philippines
Misjonarka Katarzyna Jawor pisze z Peru
Nie mam wiele czasu na pisanie, korzystam więc z tej okazji by podzielić się z Wami kilkoma dobrymi wiadomościami z "pola walki" misyjnej, które są owocem śmierci krzyżowej Pana - za nas - i Jego chwalebnego Zmartwychwstania...
Katarzyna Jawor
Nowe wieści z Peru
Kochani,
Dziękuję bardzo serdecznie ofiarodawcom, za ostatnią pomoc.
Modlimy się za Was z wdzięcznością.
Robiłam kampanię na temat wiary w szkołach, tak średnich i podstawowych, zebrania w wioskach i celebracje Słowa, i spotkania z ekipami misjonarskimi w parafiach, aby mi zdali sprawę z pracy duszpasterskiej. Po odpoczynku przedstawię szczegółowe sprawozdanie z tych wizyt duszpasterskich biskupowi ale także prześlę je wszystkim parafiom.
Całe nasze duszpasterstwo nie ma dobrych metod na ewangelizacje, spadla liczba uczestników grup parafialnych, nie ma zbyt dużo zobowiązanych w parafii. etc. Ale to nie tylko nasza wina .... jest cos ..w aktualnej rzeczywistości . Ludzie maja więcej rozrywki - nawet w
dżungli, telewizory, radio, odtwarzacze video, przemieszczają się
łatwiej, odwiedzają rodziny coraz liczniejsze w miastach i
miasteczkach... ect.
W przyszłym tygodniu lecę do Limy, będę brać udział w rekolekcjach,
razem z Ania i dwoma księżmi z naszego Wikariatu.
Potem pójdziemy jeszcze na kurs teologiczny, a poza tym będę robić
śpiewnik w Limie dla naszego Wikariatu. Potem będę pracować nad przygotowaniem naszej Asamblei, tego wielkiego zebrania wszystkich naszych misjonarzy, a raczej misjonarek ( bo jest ich znacznie więcej). Odbędzie się ono od 16 de 21 marca tu w Iquitos, i myślimy że już do tego czasu będziemy mieli nowego biskupa. I oby znalazł się taki co by do Franciszka papieża był podobny. O takiego się modlimy, dobrego, misjonarza, bliskiego ludzi i ich problemów,... Pomódlcie się też Wy za niego.
Dominika
Wiadomości z Peru
Najukochańsi
Przebaczcie ze tak zamilkłam ale pomału będę wracać do domu i do kontaktu ze światem.
Byłam tylko dwa dni w Iquitos aby jeszcze raz wyruszyć w tym roku, już do ostatniej parafii, w dorzeczu Amazonki, Tacsha Curaray, i tam też będę spędzać Święta Bożego Narodzenia.
Żyłam w tych ostatnich miesiącach jak leśniczy, stale w lesie, ze skąpymi możliwościami komunikacji, wiec przepraszam Was, ze nie odzywałam się prawie wcale. Sądzę jednak że moja mamusia telefonicznie informowała od czasu do czasu co ze mną, dzieje wędruje, ze żyje i jeszcze mówię. Zdarło się się trochę gardło przez te 5 miesięcy nieustannego ewangelizowania aż po granice kraju.
Z całego serca Wam dziękuje za otrzymaną ofiarę Bóg zapłać Wam i wszystkim dobrym i hojnym ludziom za te pomoc. Dla naszych misji.
Po powrocie z Tacsha przysiądę sobie trochę i odpocznę, wiec na pewno napisze więcej. U nas właśnie zaczynają się długie wakacje aż do marca.
A teraz przyjmijcie najserdeczniejsze życzenia z karteczką świąteczna, którą wymyśliłam w tym roku z bańkami, które zawierają twarze wszystkich misjonarzy i misjonarek z każdej z naszych 16 parafii i biur.
Aby przychodzący na nowo do naszych serc Bóg, zostawił w nich niezaprzeczalny ślad swojego przedziwnego światła, pokoju i wielkiej radości.
Błogosławionych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku 2014.
Życzy Wam,
Domi
Podziękowanie z Peru
Aby odkryli wartość własnej kultury
Bardzo gorąco pozdrawiam z drugiej strony świata. Przepraszam, że dopiero teraz opisuję sytuację pieniędzy, które otrzymałam. Kwotę 7 tys. $, podzieliliśmy na dwie części, 3,5 tys. otrzymało Centrum Katechetyczne a 3,5 tys. zostało przeznaczone na katechezę w wikariacie. Te pieniądze jeszcze nie zostały użyte, bo dopiero zaczęliśmy rok duszpasterski. Ja jestem odpowiedzialna za wydatki w Centrum Katechetycznym, póki co wydaliśmy 1514 $. W styczniu zawsze mamy, miesięczny kurs dla katechetów. Pierwszego tygodnia przygotowuje się wszystko, w drugim tygodniu uczestnicy mają wykłady i praktykę o kulturze, żeby odkryli swoje korzenie i wartość własnej kultury, jest to potrzebne, żeby umieli doceniać własną kulturę i żeby pomogli swoim wychowankom odkryć te wartości, jakże zapomniane tutaj.
Trzeci tydzień to czas skupienia duchowego, spotkanie z Chrystusem, przez modlitwę i sakramenty. I ostatni tydzień są praktyki, katechezy w
wioskachrozrzuconych po Amazonce, blisko Mazan i Indiana. Właśnie w tym ostatnim tygodniu wydaliśmy
pieniądze otrzymane od Was, bo mieliśmy 5000$, ale na 109 osób, które uczestniczą w Centrum Katechetycznym, nie wystarczała ta kwota, więc ostatni tydzień uratowaliście nas, mianowicie 1514 $ wydaliśmy na:
1. Wyżywienie katechetów, którzy byli na praktyce w 2 wioskach w Mazan i w 2 wioskach należących do Indiana i w Indiana (109 osób) - 1147$
2. Materiał dydaktyczny - 367 $.
Pieniądze, które nam zostały, będą użyte w ciągu roku i postaram się opisać na co się je wydaje.
Dziękujemy bardzo za wielkie serce jakie nam okazujecie i za wsparcie duchowe i materialne jakiego nam udzielacie i niech Pan Wam błogosławi.
Z Bogiem!
Dorota
Załączam kilka zdjęć, a jak będziemy w Polsce to będzie więcej zdjęć.
1. Ksiądz Ivan z młodzieżą w grupie teatralnej.
2. Dzieci, które też uczestniczyły w Centrum, w środku Ismael.
3. Katecheci uczą się tańca plemienia Bora.
4. Zakończenie tygodnia kultury.
5. Chór katechetów.
6. Codziennie karmiliśmy się Eucharystią.
7. Przedstawienie teatralne dawnych zwyczajów Indian Bora.
8. Grupa najstarszych katechetów co już skończyli przygotowanie w Centrum Katechetycznym, w
środku biskup Alberto i para Indian Bora.
9.Dominika z Indianami Bora.